Kawały o Bacy
Kawały o Bacy

- Baco, gdzieście się nauczyli tak drzewo rąbać?
- na Saharze.
- E, baco, kłamiecie! Przecież Sahara to pustynia.
- No, teraz to już pustynia.
Idzie turysta drogą, spotyka Bacę i pyta się:
- Baco, mogę przejść przez waszą łąkę, bo chcę zdążył na pociąg o 10.40?
- A idźcie, a jak spotkacie mojego byka, to i na ten o 9.15 zdążycie.
Wraca baca z Krakowa do Zakopanego autostopem i mówi do kierowcy:
- Panocku, ale teroz to som casy. Kaj chces to wos zawiezom, zawiezom wos do hotelu, jeść dadzom, przenocujom i jeszcze dutków dadzom.
Kierowca pyta:
- Baco, wam się tak zdarzyło?
- Mnie nie, ale mojej córce to cęsto.
Wsadził gazda fotel bujany na dach i się buja. Idzie wycieczka:
- Gazdo! Zejdźcie bo spadniecie!
- Ni. nie spadne.
Wycieczka mija dom po chwili łup!!! dup!!! Odwracają się. Gazda leży na ziemi.
- Gazdy ście nie widzieli? I tak zek juz mioł schodzić.
Przychodzi turysta do bacy i pyta:
- Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia?
- mom.
- Za ile?
- Dwiście.
- Baco! Za tyle? To bardzo drogo!
- Panocku Ale tu jest piknie.
- No dobra baco, ale musi tu być spokój i żadnych dzieci.
- tu nimo żadnych dzieci.
Turysta idzie spać. Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble. Turysta zwleka się z wyra i zaspanym głosem mówi do bacy:
- Baco, tu nie miało być żadnych dzieci!
- Dzieci? To są skurwysyny nie dzieci!
Przychodzi hanys do sklepu w W-wie i pyta:
- Czy są fafkulce?
Ekspedientka nie kumata mówi:
- Nie ma
Na to hanys:
- To poprosza fa f spray'u
Turysta do bacy:
- Ile kosztuje ten pies? ?
- Sto milionów..
- Przecież nikt go nie kupi..
Po pewnym czasie turysta do bacy:
- Sprzedaliście psa? ?
- Tak. Za dwa koty po 50 milionów.
Pewien turysta zabłądził w górach, stracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej góralską chałupę. "Jestem uratowany - zapłacę im - dadzą mi coś zjeść, napoją mnie, przenocują..." - pomyślał turysta i wszedł do środka. Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa i Baca.
- "Dobry wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam" - powiedział turysta.
...CISZA
- "Chciałbym coś zjeść - jestem głodny" - powtórzył.
...CISZA
Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł.
- "CHCIAŁBYM SIĘ CZEGOŚ NAPIĆ" - powiedział, już zdenerwowany, turysta.
Gdy po raz kolejny odpowiedziała mu cisza - wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc rzekł "Co za popieprzeni ludzie!".
W bacówce ciągle CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła. Baca na to: "Przegrałaś - gasisz światło"
Baca popijał z turystą japońskim w gospodzie. Jak popili, to postanowili się sprawdzić w walce. Japończyk szybko pokonał bacę. Góral podnosi się z ziemi i pyta:
- co to było?
- Dżu-dżitsu!
Wypili znów a po chwili Japończyk znalazł się na podłodze. Kiedy po tygodniu oprzytomniał w szpitalu, spytał bacę:
- co to było?
- Ciu-pa-ga!
Bacę zaproszono w karnawale na bal przebierańców. Znajomi pytają go za co się przebierze?
- A za łoscypka.
- A jak to baco, za oscypka?
- A siądę se w kąciku i będę śmierdział.
- na Saharze.
- E, baco, kłamiecie! Przecież Sahara to pustynia.
- No, teraz to już pustynia.
Idzie turysta drogą, spotyka Bacę i pyta się:
- Baco, mogę przejść przez waszą łąkę, bo chcę zdążył na pociąg o 10.40?
- A idźcie, a jak spotkacie mojego byka, to i na ten o 9.15 zdążycie.
Wraca baca z Krakowa do Zakopanego autostopem i mówi do kierowcy:
- Panocku, ale teroz to som casy. Kaj chces to wos zawiezom, zawiezom wos do hotelu, jeść dadzom, przenocujom i jeszcze dutków dadzom.
Kierowca pyta:
- Baco, wam się tak zdarzyło?
- Mnie nie, ale mojej córce to cęsto.
Wsadził gazda fotel bujany na dach i się buja. Idzie wycieczka:
- Gazdo! Zejdźcie bo spadniecie!
- Ni. nie spadne.
Wycieczka mija dom po chwili łup!!! dup!!! Odwracają się. Gazda leży na ziemi.
- Gazdy ście nie widzieli? I tak zek juz mioł schodzić.
Przychodzi turysta do bacy i pyta:
- Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia?
- mom.
- Za ile?
- Dwiście.
- Baco! Za tyle? To bardzo drogo!
- Panocku Ale tu jest piknie.
- No dobra baco, ale musi tu być spokój i żadnych dzieci.
- tu nimo żadnych dzieci.
Turysta idzie spać. Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble. Turysta zwleka się z wyra i zaspanym głosem mówi do bacy:
- Baco, tu nie miało być żadnych dzieci!
- Dzieci? To są skurwysyny nie dzieci!
Przychodzi hanys do sklepu w W-wie i pyta:
- Czy są fafkulce?
Ekspedientka nie kumata mówi:
- Nie ma
Na to hanys:
- To poprosza fa f spray'u
Turysta do bacy:
- Ile kosztuje ten pies? ?
- Sto milionów..
- Przecież nikt go nie kupi..
Po pewnym czasie turysta do bacy:
- Sprzedaliście psa? ?
- Tak. Za dwa koty po 50 milionów.
Pewien turysta zabłądził w górach, stracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej góralską chałupę. "Jestem uratowany - zapłacę im - dadzą mi coś zjeść, napoją mnie, przenocują..." - pomyślał turysta i wszedł do środka. Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa i Baca.
- "Dobry wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam" - powiedział turysta.
...CISZA
- "Chciałbym coś zjeść - jestem głodny" - powtórzył.
...CISZA
Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł.
- "CHCIAŁBYM SIĘ CZEGOŚ NAPIĆ" - powiedział, już zdenerwowany, turysta.
Gdy po raz kolejny odpowiedziała mu cisza - wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc rzekł "Co za popieprzeni ludzie!".
W bacówce ciągle CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła. Baca na to: "Przegrałaś - gasisz światło"
Baca popijał z turystą japońskim w gospodzie. Jak popili, to postanowili się sprawdzić w walce. Japończyk szybko pokonał bacę. Góral podnosi się z ziemi i pyta:
- co to było?
- Dżu-dżitsu!
Wypili znów a po chwili Japończyk znalazł się na podłodze. Kiedy po tygodniu oprzytomniał w szpitalu, spytał bacę:
- co to było?
- Ciu-pa-ga!
Bacę zaproszono w karnawale na bal przebierańców. Znajomi pytają go za co się przebierze?
- A za łoscypka.
- A jak to baco, za oscypka?
- A siądę se w kąciku i będę śmierdział.